Mloda Mamma

Mloda Mamma

wtorek, 23 grudnia 2014

Mam rękę i nie zawaham się jej użyć

Zbieram się, zbieram i zebrać nie mogę. A właściwie to chęci są ale brak czasu dopadł i mnie.
I nie chodzi tu o przedświąteczny brak czasu a ogólnie. Malutka moja lubi jak się nią zajmuje i kiedy chcę coś zrobić to od razu się budzi a że najwięcej śpi w nocy to i ja wtedy korzystam ze snu, który jest ważniejszy niż jakiś porządek czy wpis na blogu :)

Lenka moja kochana ma już miesiąc i 8 dni <3
Miło patrzeć jak się taki maluszek rozwija. Odkryła ostatnio rączki, że może nimi bić mamę bądź tatę - choć robi to pewnie przypadkowo i nieświadomie. Ale wyciąga łapkę czasami do misia. Już patrzy się tymi słodkimi oczętami coraz dłużej w jedno miejsce ( uwielbia telewizor ale niedobra mama zawsze ja przekręca żeby nie oglądała ). Co do spojrzenia ... kocham je nad życie i jestem w nim zakochana kiedy ssie cycusia i patrzy na mnie... wtedy się rozpływam i zapominam o bolących rękach, plecach czy tyłku :) który swoją drogą boli mnie od szpitala :( .. Również powalają mnie miny jakie robi kiedy śpi  lub zasypia <3
Również cieszy się kiedy do niej się dużo mówi, zaczyna machać nóżkami  oraz rączusiami i po swojemu wydaje jakieś dzwięki ale ta szczera radość...... No miód dla oczu i uszu <3
Są też ciężkie chwile kiedy jest najedzona, ma suchą pieluszkę a płacze .. Tak źle tak niedobrze i już nie wiadomo jak ją nosić i co jej robić.. Zagadywanie nie, kołysanki nie, masowanie brzuszka nie, chodzenie na rękach nie, leżenie nie .. możliwe że to kolki więc kupiłam jej mleczko takie specjalne które podaję co 2-3 karmienie zwykłym mlekiem bo niestety muszę dokarmiać.
Wspomagam się femaltikerem i laktatorem . Czasami mi leci więc nie jest z pokarmem tak bardzo źle. No ale nie starcza niuni żeby miała pojedzony brzuszek :( cenna jest każda kropla więc cieszę się kiedy ssie i słyszę jak połyka <3 . Takie rzeczy zwykłe a jaka radość dla serca <3 Naprawdę dziecko zmienia wiele w życiu i przewraca je do góry nogami <3 

Korzystając z okazji bo mogę już nie mieć czasu ^^ .... dla Was kochane dużo zdrówka, szczęścia i pomyślności z okazji Świąt Bożego Narodzenia !


 

czwartek, 4 grudnia 2014

cesarka i po cesarce oraz dowcipny anestezjolog

15.11.2014
Od samego rana stres ogromny. Mój J już od 7 rano był u mnie bo tak zawsze mnie zabierali na prowokację. Ale niestety musiałam czekać na obchód i dopiero o 8:30 wzięli mnie na blok porodowy. Okazało się, że nie pobrali mi krwi a jak dzwoniły położne z porodówki na patologie powiedziano im, że zostały moje próbki wysłane do laboratorium :) i jakie było zdziwienie jednej z nich jak powiedziałam, że krwi mi nie pobierano. Nie wiem jak się nazywała ale złota kobieta !! Cały czas  tłumaczyła co będzie  mi robić i mogliśmy pytać o wszystko. Mało takich położnych niestety... No ale założono mi cewnik, "wypiłam" kroplówkę co mnie pocieszyło troche bo głodna byłam okrutnie.. Przyszedl anestezjolog a ja już leżałam jak mnie bozia stworzyła na łóżku. Zapytał o wagę i jakże było jego zdziwnienie jak usłyszał 103kg :D spojrzał na mnie i powiedział, że sobie żartuję. A ja byłam jak najbardziej poważna i nogi telepały mi się chyba ze strachu także z drgawkami zabrano mnie na salę. Nie muszę mówić, że byłam przerażona ale myślałam że za pół godziny już będzie to wszystko za mną. Kiedy usiadłam na łóżku tam na sali anestezjolog powiedział " o rany no faktycznie nie było wcześniej tej wagi widać" .. tja ... czyżby próbowal zasugerować mi, że wyglądam jak słoń bądź hipopotam ?? Bo tak właśnie się poczułam. No ale jako że poziom stresu sięgał zenitu tak czekałam aż dostanę to znieczulenie .. oczywiście nie obyło się znowu bez komentarza anestezjologa .... i usłyszałam " czy zawsze muszą mi się takie trafiać ?" .. i był wyraźnie zdenerwowany bo nie mógl znaleźć odpowiedniego miejsca przez to że miałam trochę tłuszczyku. Swoją drogą przecież wiele ciężarnych jest otyłych także zdziwiło mnie trochę to co mówił...
i po znieczuleniu poszło szybko . Zaczęło mi się robić słabo i czułam, że serce bije bardzo powoli jakby się miało zatrzymać . Później zaczęła mi drętwieć buzia i ręce. Masakryczne uczucie. Kiedy myślałam że dopiero zabierają się za szukanie miejsca na cięcie poczułam szarpanie i nagle ujrzałam moją córcię. Z tego szoku aż nie uroniłam ani jednej łzy... a przecież co się dzidzia rodziła ja płakałam jak szalona. Później przystawili mi ją do buzi i nadal nie wierzyłam że to moje i że jestem już mamą :) ... jak to ? JUZ ? tak szybko ? ja chyba śnię ... Tata miał czekać przed salą ale nigdzie go nie było i śmiałam się że teraz ma córkę więc ja już go nie obchodzę i poszłam w odstawkę :D ale okazało się że trzymał ją na piersiach  i dlatego go nie było :) dobrze bo ja nie mogłam tego zrobić :( ale dali mi ją jak leżałam na sali... cudowne uczucie nie do opisania ....
Śmieszne uczucie było kiedy widziałam swoją nogę a jej absolutnie nie czułam :D najgorzej to jak schodziło gdzie telepało mną jak galaretą a później zaczął się ból... Wstanie na drugi dzień wydało mi się niemożliwe ale stanęłam na własnych nogach . Ból okrutny ale do WC trzeba było chodzić. Ani się śmiać ani kaszleć ... Droga do domu - KOSZMAR ... z oczu płynął wodospad łez... jazda 10 km/h i czułam każdą najmniejszą dziureczkę w ulicy..
Podsumowując stwierdziłam, że Lenka będzie jedynaczką :) chociaż może mi się pozmienia :)
Dodam jeszcze, że dzidzie wyjmowała moja lekarka prowadząca ciążę także to mnie ucieszyło i mimo wszystko było mi lżej na duszy  :)  a teraz lecę do mojej kruszyny bo się budzi :) 

środa, 3 grudnia 2014

jestem już na świecie i nie daje mamie spac

Witajcie kochane.
Długo się zbierałam do napisana tego postu i podejrzewam, że będę pisała go z przerwami :)
A mianowicie 11.11.2014 poszłam do szpitala bo tak lekarka kazała mi się zgłosić bo już byłam że tak powiem przeterminowana :) po cichu liczyłam na to, że jednak odeślą mnie do domku i będę spokojnie czekać aż moja córcia zechce wyjść na świat. Nie lubię szpitali więc jak mój mnie zostawił na sali już na oddziale patologii ciąży tak od razu zalałam się łzami :) oczywiście to był traumatyczny dzień bo i było pobieranie krwi, próba na B1 ( + późniejszy zastrzyk ) i niestety wkłuto mi wenflon - którego się panicznie bałam. Wiem wiem... to pikuś w porównaniu z samym porodem ale że żyję chwilą tak na tamten moment to było dla mnie traumatycznym przeżyciem :). Oczywiście cały czas w głowie miałam " to wszystko dla mojej córci"
Sam pobyt w szpitalu na patologii ciąży upłynął powoli i niestety nie mogłam spać. Od 5:30 co chwila ktoś wchodził a to po odczyt temperatury, ciśnienie , sprzątaczki, sprawdzenie serduszka jak bije itd itp.... dobrze, że dziewczyny były fajne na sali i że codziennie mój J przyjeżdzał do mnie . Bez niego ciężko zniosła bym to leżenie ...
12.11 miałam pierwsze wywołanie. Oczywiście lewatywa - chyba nie zdążyła dotrzeć tam gdzie powinna :D i od 7:30 byłam z moim na sali porodowej - gdyby nie napis na drzwiach nie wiedziała bym że to porodówka :D na szczęście zdążyłam zjeść śniadanie i zupe na obiad. Po kroplówce oksytocyny miałam nasilone bóle ale nie było postępów więc odesłali mnie po 17 na patologie. Dzień musiałam odczekać i tak 14.11 znowu mnie wzięli na prowokacje - koszmarnie to brzmi. No ale moja niunia nadal nie chciała wyjść. Tylko się nasłuchałam jak dziewczyny krzyczą i oczywiście co urodziły i było slychać płacz maleństwa tak i ja płakałam jak głupia :D no ale miałam niezbyt miłą położną więc ucieszyłam się, że znowu oksytocyna nic nie dała.. Na szczęście przyszła moja lekarka i zadecydowała o cesarce na drugi dzień o ile nic się nie rozkręci do tego czasu. Znowu głodowałam na marne ... Ale nie rozumiem bo jak kobieta ciężarna ma mieć siły przeć jak nie pozwalają jej nic zjeść............. ????? Nie muszę mówić, że jak wróciłam na patologie to rzuciłam się na jedzenie jak wygłodniały zwierz.
No i nastał ten długo wyczekiwany dzień ... 15.11.2014
Przyszła na świat moja córcia o godzinie 11:03 <3
W kolejnym poście będzie o cesarce i samopoczuciu po .....

A teraz mogę pochwalić się moją 4 kilogramową " kruszynką" :) i moim największym szczęściem <3